Może i nie znam się na modzie. Może i jestem stara i
zaczynam narzekać, bo nie rozumiem pojawiających się trendów. Ale jak widzę
kobiety z narysowanymi brwiami to dostaję białej gorączki. Zwłaszcza jak muszę
z taką osobą spędzić dużo czasu.
Brwi sprawiają, że nie potrafię skoncentrować
się na właściwym spotkaniu. Bo, żeby nie było. Rozumiem pokreślenie kredką,
dorysowanie brakujących włosków, a nawet użycie cienia dla ich przyciemnienia i
zagęszczenia. No ale co innego podkreślenie brwi, a co innego dorysowywanie ich
tyle, że prawie się stykają na środku twarzy.
Za moich czasów (boże jak to
brzmi!) było tak, że monobrew była raczej czymś, czego ludzie się wstydzili, a
inni po cichu (albo i nie) wyśmiewali. Teraz niby dalej jest to przypał, jeśli
jest z brwi naturalnych. Natomiast narysowany prostokąt między brwiami jest
supermodny, hot i trendy. WTF?!